Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 119.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

więcéj w twoim wieku, kiedy zdarzył się następny wypadek. W parku jego ojca znajdował się stary kiosk, który miał być rozebrany, a zbudowany napowrót w inném stosowniejszém miejscu, zkąd widok był prześliczny. Dzieci wogóle bardzo lubią przypatrywać się, jak rozbierają stare budynki. Mały Fox pragnął przedłużyć o parę dni wakacye, żeby być obecnym rozebraniu kioska; ale ojciec chciał, by powrócił do szkół na dzień oznaczony: ztąd nieporozumienie pomiędzy ojcem a synem. Matka, jak wszystkie mamy, trzymała stronę syna. Wówczas ojciec obiecał mu solennie, że zaczeka z rozebraniem kiosku do przyszłych wakacyj. Fox wraca do szkoły. Ojciec sądził, że chłopczyk zajęty czém inném zapomni o téj okoliczności, kazał zrzucić mały budynek i postawić go gdzie-indziéj według zamiaru. Tymczasem uparty chłopiec o nim jedynie myślał. Jak tylko przyjechał na wakacye, zaraz pobiegł go obejrzéć; powrócił bardzo smutny z tych oględzin, właśnie w chwili śniadania i rzekł do ojca:
— Oszukałeś mnie, ojcze.
Stary Anglik odparł z pomieszaniem pełném godności:
— To prawda, mój synu, ale błąd swój naprawię, gdyż człowiek powinien więcéj dbać o swoje słowo niżeli o majątek; dotrzymanie słowa może dać majątek, ale wszystkie skarby świata nie zmażą plamy uczynionéj na sumieniu niedotrzymaniem słowa.
I ojciec Foxa kazał napowrót zbudować stary kiosk na dawném miejscu, a zbudowawszy rozrzucił go w oczach syna. Niech ten przykład, Gustawie, będzie dla ciebie nauką.
Gustaw, który słuchał ojca uważnie, natychmiast zamknął książkę. Nastała chwila ciszy; korzystając z niéj generał, pochwycił Moinę upadającą ze snu i posadził ją na swoich kolanach. Mała oparła chwiejącą się główkę na piersi ojca i zasnęła wkrótce, okryta złotemi puklami ślicznych włosów.
W téj chwili szybkie kroki słyszeć się dały i nagle trzy stuknienia do drzwi głównych obudziły echo w pustym domu. Te trzy przeciągłe uderzenia tak były wyraziste i łatwe do zrozumienia jak krzyk człowieka blizkiego śmierci. Pies podwórzowy zaszczekał gwałtownie. Helena, Gustaw, generał i jego żona drgnęli; tylko Abel, którego matka rozbierała sama i Moina nie obudzili się.
— A to mu pilno — wyrzekł generał, składając córkę na berżerce.
I wyszedł szybko nie zważając na głos żony, która prosiła:
— Mój drogi, nie idź.
Margrabia przeszedł przez pokój sypialny, wziął parę pistoletów, zapalił latarkę, zbiegł ze schodów z szybkością błyskawicy i znalazł się przy drzwiach domu, dokąd syn odważnie podążył za nim.