Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 121.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I nagle ruchem pełnym rozpaczy zrzucił z głowy kapelusz, odkrył czoło i jakby próbując ostatniego środka, rzucił na generała jasne spojrzenie, które przeszyło go na wskróś. Było w niém tyle inteligencyi i potęgi, że spojrzenie to podobne było do błyskawicy i jak uderzenie gromu — piorunowało, bo są w życiu chwile, w których ludzie obdarzeni są siłą niewytłómaczoną.
— Bądź pan spokojny — wyrzekł poważnie pan domu, który był posłuszny instynktowemu uczuciu niezrozumiałemu dla niego samego — ktokolwiek jesteś, znajdziesz bezpieczeństwo pod moim dachem.
— Bóg zapłać! — odparł nieznajomy z westchnieniem głębokiéj ulgi.
— Czy masz pan broń? — spytał generał.
Za całą odpowiedź przybyły nie dając mu czasu obejrzenia płaszcza, otworzył go i zapiął szybko. Nie widać było przy nim broni żadnéj, ubrany był, jak gdyby wychodził z balu. Jakkolwiek krótkim był rzut oka podejrzliwego wojaka, to, co dostrzegł, wywołało wykrzyknik.
— Gdzież pan mogłeś się tak obryzgać, kiedy powietrze jast[1] tak suche?
— Znowu pytania? — odparł dumnie nieznajomy.
W téj chwili margrabia dostrzegł swego syna i przypomniał sobie naukę wypowiedzianą mu przed chwilą o świętości danego słowa; ta okoliczność tak mu była nieprzyjemną, iż zawołał z gniewem:
— Jakto, smarkaczu, jeszcześ nie w łóżku? co tu robisz?
— Sądziłem, że mogę być ojcu pożytecznym w niebezpieczeństwie — odparł Gustaw.
— No! idź do swego pokoju — wyrzekł ułagodzony tą odpowiedzią ojciec. — A pan — zwrócił się do nieznajomego — chodź za mną.

Od téj chwili milczeli obydwaj jak gracze nie ufający sobie wzajemnie. Generał zaczynał miéć złe przeczucia, nieznajomy ciężył na nim jak zmora, ale związany słowem prowadził go przez korytarze i wschody domu swojego, aż do wielkiéj sali na drugiém piętrze położonéj właśnie nad samym salonem. Sala ta niezamieszkała służyła w zimie za suszarnię, nie łączyła się z innemi pokojami i nie miała żadnéj ozdoby na pożółkłych murach, prócz lichego lusterka, zostawionego nad kominkiem przez dawnego właściciela, i wielkiego zwierciadła, które postawiono tutaj tymczasowo na przeciw kominka przy wprowadzeniu się generała, gdyż nie znalazło jeszcze dotąd swego przeznaczenia. Podłoga tego niezamieszkałego pokoju nigdy nie była zamiataną, powietrze było lodowate, a całe umeblowanie składało się z dwóch starych wyplatanych krzeseł. Generał postawił latarkę na gzymsie od komina i wyrzekł, zwracając się do nieznajomego:

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – jest.