Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 132.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Rodzaj śmiechu wydobył się z szerokiéj piersi mordercy i zwrócił na niego oczy wszystkich. Na twarzy jego tkwił pogardliwy wyraz.
— Gościnność, którą panu dałem, kosztuje mnie drogo — wyrzekł generał powstając. — Przed chwilą zabiłeś tylko jednego starca, teraz zabijasz całą rodzinę; cokolwiek się stanie, będzie nieszczęście w tym domu.
— A jeśli pańska córka będzie szczęśliwa? — zapytał morderca wlepiając stanowczy wzrok w generała.
— Jeśli będzie szczęśliwa z panem — odparł ten ostatni z wysileniem — nie będę jéj żałował.
Helena nieśmiało uklękła przed ojcem i wyrzekła wzruszonym pieszczotliwym głosem.
— Mój ojcze, kocham cię i czczę, czy zlewasz na mnie skarby swéj dobroci, czy surowość i niechęć... Ale błagam cię, niech ostatnie słowa twoje do mnie zwrócone, nie będą słowami gniewu.
Generał nie śmiał spojrzéć na córkę.
W téj chwili zbliżył się nieznajomy, rzucił Helenie uśmiech, w którym było coś szatańskiego i niebiańskiego razem i wyrzekł:
— Aniele miłosierdzia, ty, co nie lękasz się mordercy, jeśli chcesz powierzyć mi swoje życie — chodź.
— Rzecz niepojęta! — zawołał ojciec.
Margrabina rzuciła córce szczególne spojrzenie i otworzyła jéj ramiona. Helena rzuciła się w nie ze łzami.
— Żegnam cię, żegnam cię, matko.
Helena zrobiła śmiały znak nieznajomemu, który zadrżał. Ucałowała ręce ojca, uścisnęła szybko ale bez czułości Moinę i Abla, i wyszła razem z mordercą.
— Którędy oni idą? — zawołał generał, słuchając odgłosu kroków dwojga uciekających. — Doprawdy — dodał, zwracając się do żony — zdaje mi się, że to sen, ta cała sprawa kryje jakąś tajemnicę, ty znać ją musisz.
Margrabina zadrżała.
— Od pewnego czasu — wyrzekła — Helena stała się niesłychanie romansową i nadzwyczaj egzaltowaną. A pomimo starań, jakich dokładałam, ażeby zwalczyć to usposobienie...
— Jest-to bardzo niejasne...
Nie dokończył słów zaczętych, bo zdało mu się w téj chwili, że usłyszał w ogrodzie kroki córki i nieznajomego. Rzucił się gwałtownie do okna, otworzył je i wołał:
— Heleno!
Głos jego rozwiał się wśród nocy jak próżne ostrzeżenie. Wymawiając to imię, któremu nikt już nie odpowiadał na świecie, generał zerwał pęta ubezwładniającego uroku, jakim skrępowała go jakaś