Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 146.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zimorodków, w któréj ta rodzina mieściła się przez lat siedm na oceanie pomiędzy niebem a ziemią, ufna w potęgę człowieka sterującego ją wśród niebezpieczeństw walk i burz, jak zwykły ojciec rodziny służący jéj za sternika wśród trudności i niebezpieczeństw świata. — Spoglądał z rodzajem zachwytu na córkę podobną do morskiéj bogini, promienną pięknością, bogatą szczęściem i gaszącą blaskiem duchowych skarbów, błyskawicami spojrzenia i nieopisaną poezyą w swéj całéj postaci, skarby bogactw rozrzucone dokoła. Położenie to zdumiewało go szczególnością swoją, posiadało wzniosłość uczuć i pojęć, niepodobną zgoła do zwykłéj powszedniości. Chłodne i ciasne układy towarzyskie konały przed tym obrazem. Stary wojak odczuł to wszystko i zrozumiał także, iż córka jego nie porzuci nigdy życia tak szerokiego, tak bogatego w sprzeczności i zapełnionego tak wielką miłością. A potém, skoro raz zakosztowała niebezpieczeństw i nie przeraziła się niemi, to już z pewnością nigdy smakować nie mogła w nikczemnych staraniach i nizkich scenach świata.
— Czy przeszkadzam? — zapytał wreszcie korsarz, przerywając milczenie i spoglądając na żonę.
— Nie — odparł generał. Helena powiedziała mi wszystko, widzę dobrze, iż jest dla nas straconą...
— Nie — przerwał żywo korsarz — jeszcze lat kilka, a przedawnienie pozwoli mi powrócić do Francyi. Kiedy sumienie jest czyste, a kiedy łamiąc prawa świata, człowiek był posłuszny...
Nie dokończył, jakby nie raczył się usprawiedliwiać.
— I jakże możesz pan — zawołał przerywając generał — nie miéć wyrzutów sumienia za te nowe morderstwa, które zostały spełnione przed chwilą w moich oczach.
— Nie mamy żywności — odparł spokojnie korsarz.
— Ale można było tych ludzi rzucić na wybrzeże...
— Staraliby się za pomocą jakiego okrętu przeciąć nam drogę, i nie dostalibyśmy się nigdy do Chili.
— Zanim mieliby czas odnieść się do admiralicyi hiszpańskiéj — przerwał znowu generał...
— Tak, ale Francya może miéć za złe, że człowiek, który podpada pod jéj kryminalne sądy, pochwycił bryk najęty przez mieszkańców Bordeaux... Zresztą, czy i ty, generale, na polu bitwy nie dałeś nigdy kilku działowych strzałów zbytecznych?..
Generał umilkł onieśmielony spojrzeniem korsarza, a córka spoglądała na niego wzrokiem pełnym tryumfu i melancholii.
— Generale — wyrzekł korsarz poważnie — mam za zasadę nigdy nic nie odejmować od zdobyczy; ale niezawodnie dzisiejsza część moja wynosić będzie więcéj, niż majątek, jaki miałeś na bryku. Pozwól więc, że ci go oddam w innéj monecie...