Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 148.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dany na pastwę ognia, palił się jak jasna świeca. Majtkowie, którzy go mieli zatopić, znaleźli na nim wielką ilość rumu, a ponieważ nie brakło go wcale Othellowi, zapalili olbrzymi poncz na pełném morzu. Była-to rozrywka do wybaczenia ludziom skazanym na monotonią żeglarskiego życia. Generał wsiadł do szalupy Świętego Ferdynanda, którą kierowało sześciu dzielnych wioślarzy, i mimowolnie dzielił swoję uwagę pomiędzy płonący statek i córkę, opartą na tyle okrętu wraz z korsarzem. Wobec tylu wspomnień, widząc białą suknię Heleny, unoszącą się lekko jak jeden żagiel więcéj nad pomostem Othella, zapomniał z żołnierską niedbałością, że płynie ponad ruchomą mogiłą dzielnego Gomeza.
Nad nim ogromny słup dymu unosił się na horyzoncie jak ciemna chmura, a promienie słoneczne przebijały je gdzieniegdzie uciekającemi błyskami. Było-to jakby drugie niebo, jakby kopuła ciemna oświetlona żyrandolem, ponad którą niezmącony błękit firmamentu wydawał się stokroć piękniejszy z powodu tego kontrastu. Dym zmiennemi kształtami i barwą raz żółty, płowy, czerwony, to znów czarny, pokrywał cały okręt, który trzeszczał, pryskał i syczał. Płomienie drżały, kąsały liny i maszty i biegały po całym statku jak zbuntowana ludność po ulicach miasta. Czasami pokazywały się błękitne ognie rumu i drgały. Niby niewidzialna ręka geniuszu morza poruszyła ten szalony napój, jakby to uczynił student w czasie orgii. Ale słońce, zazdrosne o te niesforne blaski, gasiło potężną światłością blask pożaru, który nakształt siatki lub szarfy unosił się wśród potoków jego promieni.
Othello chwytał żaglami wiatr nieprzyjazny nowemu kierunkowi, i pochylał się lekko wprawo i wlewo niby latawiec puszczony w powietrze. Piękny bryk posuwał się ku południowi i czasem krył się za kolumną dymu, któréj cień fantastycznie słał się na fali, to znowu pokazywał się i mknął w przestrzeni. Ile razy Helena mogła dostrzedz ojca, powiewała chustką, ażeby pożegnać go jeszcze.
Święty Ferdynand zanurzył się wreszcie, wody zakipiały nad nim, ale wkrótce ocean wygładził się znowu, a wówczas z tego całego dramatu pozostał tylko obłok dymu wiatrem niesiony.
Othello był już daleko, szalupa zbliżała się do lądu a obłok ten stanął pomiędzy lekką łodzią a brykiem. Generał ujrzał córkę raz ostatni wpośród mglistych zarysów dymu, rozdartego wiatrem. Był to obraz proroczy. Przez chwilę tylko biała suknia i chustka widniały na tle ciemném dymu. Pomiędzy wodą zielonawą a błękitem nieba nie widać nawet było bryka. Helena była tylko linią zaledwie widną, niedostrzegalnym punktem, aniołem na niebie, myślą, wspomnieniem...