Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 205.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie idź pan tam — zawołał z głębokim wyrazem pełnym wiary — matka się modli.
Gobseck zaczął się śmiać właściwym sobie niemym śmiechem. Byłem nadto wzruszony uczuciem widném na młodéj twarzy Ernesta, ażeby podzielać szyderstwo skąpca. Gdy chłopiec ujrzał, żeśmy się kierowali ku pokojowi ojca, stanął we drzwiach zamkniętych wołając:
— Mamo, oto jacyś czarni panowie cię szukają.
Gobseck podniósł w górę dziecko jak piórko i otworzył drzwi.
Cóż za widok przedstawił się naszym oczom! Straszny nieporządek panował w tym pokoju. Hrabina z włosem splątanym, z oczyma pałającemi stała przerażona wpośród rzeczy i papierów porozrzucanych. Nieład tam był okropny wobec umarłego. Zaledwie hrabia wydał ostatnie tchnienie, żona jego wyłamała biurko i wszystkie szuflady. Wokoło niéj dywan zasłany był szczątkami, pugilaresy były porozrzucane, wszystko nosiło na sobie ślady jéj śmiałéj ręki.
Jeśli zrazu poszukiwania były daremne, wyraz twarzy i niepokój na niéj wyryty kazały mi się domyślać, że odnalazła wreszcie tajemnicze papiery. Rzuciłem wzrok na łóżko i instynktem jakiego nabieramy w ciągłém starciu się interesów odgadłem, co się tu stało. Trup hrabiego leżał tuż przy ścianie, prawie na poprzek łóżka, twarzą odwrócony do materaca, rzucony niedbale jak te szczątki kopert zaścielające ziemię, bo wszakże on był także już tylko szczątkiem. Członki jego sztywne w nienaturalném położeniu nadawały mu jakąś śmieszną potworność.
Umierający schował zapewne kontrarewers pod poduszkę, ażeby go ustrzedz od cudzéj ręki aż do chwili śmierci. Hrabina odgadła tę myśl męża, która zdawała się wypisana w ostatnim ruchu, w zaciśnięciu konwulsyjném palców. Zrzuciła poduszkę na ziemię i znać było na niéj jeszcze ślady jéj stopy. Tuż przy jéj nogach spostrzegłem leżący papier z kilku pieczęciami hrabiego, podniosłem go szybko i przekonałem się, że zawartość miała mnie być oddaną.
Wlepiłem wzrok w hrabinę z wyrazem sędziego, który bada winowajcę. Ogień na kominku pożerał papiery. Słysząc nas nadchodzących hrabina rzuciła je w płomień, nie miała czasu wszystkiego przeczytać i sądząc z pierwszych słów aktu, które zapewniały według mojéj prośby przyszłość młodszych dzieci, sądziła, że pali testament wydziedziczający je w ten sposób. Niespokojne sumienie i przerażenie własnego przestępstwa, jakie zwykle przejmuje tych, co je spełniają, odjęły jéj rozwagę. Schwytana na gorącym uczynku widziała może w myśli rusztowanie i czuła gorące żelazo pęta-