Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 210.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.


Powróciwszy do pokoju Gobsecka, znalazłem na biurku wytłómaczenie powodu, dla którego te wszystkie produkta uległy zepsuciu. Pod przyciskiem była tam cała korespondencya Gobsecka z kupcami, którym zbywał je zwykle. Bądź to, że ci ludzie zostali przez niego oszukani, bądź to, że zbytnio się drożył, umowy nie przychodziły do skutku. Nie sprzedał wiktuałów Chevetowi, bo Chevet chciał je wziąć tylko z odstępem trzydziestu od sta. Gobseck sprzeczał się o drobnostki i tym sposobem tracił dziesięć razy więcéj, bo towar ulegał zepsuciu. Co do srebra nie chciał dać komisowego, co do kawy i herbaty nie godził się ponosić strat pochodzących z uszkodzenia. Słowem w każdéj sprzedaży zachodziły nieporozumienia świadczące, że Gobseck ulegał już pewnemu zdziecinnieniu, jak to zwykle ma miejsce u starców opanowanych wszechwładną namiętnością, która niweczy inteligencyą. I powiedziałem sobie ja także: „Komuż dostaną się te wszystkie bogactwa“? Wedle ostatnich wskazówek danych mi przez niego co do jedynéj spadkobierczyni, jestem zmuszony zbadać wszystkie podejrzane damy w Paryżu, by oddać jakiéj złéj kobiecie ten ogromny majątek. Przedewszystkiém jednak powiedziéć muszę, że majątek Ernesta de Restaud będzie mu za kilka dni oddany wedle wszystkich form prawnych i że ten majątek da mu możność poślubienia panny Kamilli oraz zapewnienia matce i rodzeństwu przyzwoitego losu.
— A więc, kochany Dervillu, pomyślemy o tém — odparła pani de Grandlieu. — Pan Ernest musi być niezmiernie bogaty, by rodzina taka jak nasza zgodziła się na jego matkę. Pomyśl, że mój syn będzie kiedyś księciem de Grandlieu i połączy w sobie dwie gałęzie naszego domu. Chcę, żeby miał szwagra wedle swojéj myśli.
— Ależ — wtrącił hrabia de Borne — Restaud nosi w herbie czerwone pole ze srebrną belką i cztery złote tarcze z krzyżami złocistemi, jest-to herb bardzo stary.
— Prawda — odparła wice-hrabina. — Zresztą Kamilla może nie widywać swojéj świekry, która skłamała dewizie res tuta służącej herbowi, o którym mówiłeś tylko co, mój bracie.
— Pani de Beauséant przyjmowała panią de Restaud — rzekł stary hrabia.
— Och! tylko na rautach — odparła wice-hrabina.

Paryż, w styczniu 1830.


KONIEC TOMU PIERWSZEGO.