Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom V 026.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gromnice; niektórzy chcieli noc przy zwłokach przepędzić. Benassis i gość jego wyszli. Przy drzwiach kilku wieśniaków zatrzymało lekarza mówiąc: — Ach! panie doktorze, widocznie Bóg chciał go już do siebie powołać, skoroś go pan uratować nie mógł.
— Zrobiłem wszystko, com mógł, moje dzieci! — odparł Benassis — a gdy minęli opuszczoną wioskę, któréj ostatni mieszkaniec skonał przed chwilą, zwrócił się do komendanta mówiąc:
— Nie przypuściłbyś pan nigdy, jak wielką pociechą są dla mnie słowa tych ludzi. Dziesięć lat temu o mało co nie zostałem ukamienowany przez mieszkańców téj wioski dziś pustéj, a podówczas przeszło trzydzieści rodzin liczącéj.
Genestas ruchem i wyrazem twarzy tak żywą wyraził ciekawość i tak pytająco spojrzał na lekarza, że ten czyniąc zadość jego nieméj prośbie opowiedział mu w drodze następującą historyę:
— Kiedym tu przybył, zastałem w téj oto części kantonu — tu odwrócił się wskazując ręką na rozwalone chaty — przeszło dwunastu kretynów. Położenie téj wioski w miejscu wgłębioném, pozbawioném przeciągu powietrza i dobroczynnych promieni słońca, które tylko wierzchołek góry oświeca, blizkość strumienia ze stopniałych śniegów utworzonego, wszystko to przyczynia się do rozpowszechnienia téj strasznéj choroby. Prawa nie wzbraniają związków płciowych tym nieszczęśliwym, pielęgnowanym tutaj z zabobonną troskliwością, o któréj nie miałem pojęcia, którą potępiałem z początku, a którą teraz uwielbiam. Tym jednak sposobem kretynizm byłby się ztąd aż na całą dolinę rozprzestrzenił. Trzeba było koniecznie położyć tamę téj moralnéj i fizycznéj zarazie, ale przedsięwzięcie takie, acz prawdziwém dobrodziejstwem dla tych okolic będące, mogło grozić utratą życia temu, ktoby je w czyn wprowadzić zamyślał. Tutaj, jak i we wszystkich innych warstwach społeczeństwa, chcąc zmienić dotychczasowy porządek rzeczy, potrzeba było wypowiedziéć walkę już nie interesom społecznym, ale czemuś stokroć trudniejszemu do przerobienia, bo wyobrażeniom religijnym przeistoczonym w zabobon, w tę najtrwalszą, najbardziéj niepożytą formę ludzkich przekonań. Nie straciłem jednak odwagi. Starałem się naprzód uzyskać urząd mera kantonu, a otrzymawszy takowy i nadto zbrojny ustném zezwoleniem prefekta rozkazałem przesiedlić nocą kilku z tych nieszczęśliwych do Sabaudyi, gdzie ich jest wielu i gdzie się z niemi bardzo dobrze obchodzą. Jak tylko wieść o tém rozeszła się po okolicy, ludność tutejsza najżywszą ku mnie zapałała nienawiścią. Proboszcz z ambony przeciwko mnie kazał. Pomimo że usiłowałem wytłómaczyć najinteligentniejszym umysłom miasteczka, jak dalece wydalenie kretynów było dla nich dobrodziejstwem; pomimo że leczyłem darmo wszystkich chorych: nie mogłem