Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom V 084.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Panom zapewne gorąco? Może byli-by łaskawi napić się trochę wina lub mleka? Panie Benassis — proszę skosztować wina, które mi mąż na czas mojéj słabości sprowadził. Powiesz mi pan, czy dobre.
— Dzielnego masz pani człowieka za męża — ozwał się Genestas.
— Tak panie — odparła spokojnie zwracając się ku niemu — Bóg mnie hojnie obdarował.
— Dziękujemy za wszystko, pani Vigneau — rzekł Benassis — wstąpiłem tylko dowiedziéć się, czy co złego nie zaszło.
— Nic — odrzekła — jak pan widzisz, byłam teraz w ogrodzie i pełłam, żeby cośkolwiek robić.
W téj chwili nadeszły obie matki, aby powitać Benassisa, a woźnica stał nieruchomo na podwórzu i wpatrywał się w lekarza.
— Podaj mi pani rękę — rzekł Benassis do młodéj kobiety.
Wziął ją za puls i liczył uderzenia w milczeniu z nadzwyczajną uwagą. Przez ten czas, kobiety przyglądały się komendantowi z tą naiwną ciekawością, którą ludzie wiejscy bez żadnéj ceremonii okazują.
— Wszystko jak najlepiéj — wykrzyknął wesoło lekarz.
— A kiedyż, kiedyż to będzie? — zawołały razem obie matki.
— Zapewne w tym tygodniu. Vigneau jest w drodze? — zagadnął po chwilowém milczeniu.
— Tak, proszę pana — odparła młoda kobieta — śpieszy się pokończyć interesa, by mógł być w domu podczas mojéj słabości.
— No, bywajcie zdrowi, moje dzieci. Pracujcie więc i pomnażajcie świat, a Bóg niech wam dopomaga.
Genestas z uwielbieniem poglądał na wzorową czystość panującą wewnątrz tego nawpół zrujnowanego domu. Widząc jego zdziwienie Benassis się odezwał:
— To tylko pani Vigneau umie taki ład i schludność w domu utrzymać. Niejednéj gospodyni z miasteczka zdałoby się do niéj na naukę przychodzić.
Żona ceglarza odwróciła głowę rumieniąc się, a twarze obu matek rozpromieniały radością, jaką im ta pochwała lekarza sprawiła, i wszystkie trzy towarzyszyły swoim gościom aż do miejsca, gdzie stały konie.
— No — rzekł Benassis, zwracając się do staruszek — powinnyście być teraz szczęśliwe. Tak-eście pragnęły zostać babkami.
— Ach! nie wspominaj pan o tém — rzekła młoda kobieta — oni mnie chyba zamęczą! Matki chcą chłopca, mąż dziewczynki, zdaje mi się, że trudno mi będzie zadowolnić ich wszystkich.
— No, a pani, czegóż żądasz? - zapytał z uśmiechem Benassis.