Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom V 110.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie znalazłbyś pan dawniéj ani jednéj instytucyi religijnéj, któraby nie była na wolności i równości oparta. Wszystko współdziałało z tą myślą przewodnią: proboszcze, biskupi, przeorowie zakonów, papieże wybierani bywali sumiennie według potrzeb Kościoła i myśl jego wyrażali; to téż należało im się ślepe posłuszeństwo. Pominę już społeczne dobrodziejstwa téj myśli, która ukształtowała narody nowożytne, natchnęła tyle poematów, gmachów, posągów, obrazów i utworów muzycznych, a zwrócę uwagę pana tylko na to, że wasze wybory ludowe, sądy przysięgłych i obie izby winny początek koncyliom prowincyonalnym i ekumenicznym, biskupstwom i kollegiom kardynalskim, z tą jednak różnicą, że w moich oczach teraźniejsze filozoficzne pojęcia o cywilizacyi bledną wobec téj wzniosłéj i boskiéj idei jedności katolickiéj obejmującéj całą ludzkość, idei, w któréj słowo i czyn łączą się w dogmacie religijnym. Trudno-to będzie nowym systematom politycznym, jakkolwiek doskonałemi-by były, wznowić te cuda, jakie stwarzały czasy, w których Kościół rządził umysłami ludzkiemi.
— Dlaczego? — zapytał Genestas.
— Najprzód dlatego, że elekcya, aby się stała zasadą, wymaga bezwarunkowéj między wyborcami równości, do czego nigdy nowoczesna polityka nie dojdzie. A potém, wielkie społeczne czyny dzieją się tylko potęgą uczuć, które jedynie mogą połączyć ludzi, a filozofia naszego wieku ugruntowała swe prawa na interesie osobistym, który ich rozdziela. Dawniéj częściéj niż dzisiaj zjawiali się w narodach mężowie ożywieni szlachetnym duchem współczucia dla cierpień ludu i pragnieniem przyniesienia im ulgi. Księża, dzieci klas średnich, opierali się przewadze siły materyalnéj i bronili lud przeciw jego nieprzyjaciołom. Kościół miał posiadłości ziemskie, i właśnie te sprawy doczesne, zamiast wzmocnić, osłabiły go wkońcu. W istocie: jeżeli ksiądz ma jakieś przywileje, uważają go za gnębiciela; jeżeli go państwo opłaca, staje się urzędnikiem i winien mu poświęcać swój czas, serce i życie. Ale niech ksiądz będzie biednym, niech będzie księdzem dobrowolnie, niech nie ma innego oparcia prócz Boga, innego majątku prócz serc swoich wiernych, a stanie się misyonarzem, apostołem, księciem dobrego. Jedném słowem, panuje w niedostatku — upada w zamożności.
Ksiądz Janvier owładnął uwagą słuchaczy. Wszyscy patrzyli na niego z podziwem i milcząc zastanawiali się nad słowami tak niezwyczajnemi w ustach prostego plebana.
— Księże proboszczu — rzekł Benassis — wśród tylu prawd, jakie wypowiedziałeś, znajduje się przecież błąd wielki: Wiesz dobrze, iż nie lubię rozprawiać o tych kwestyach społeczno-życiowych, któremi się tak zajmują pisarze i władze tegoczesne. Według mnie,