Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom V 122.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— To nic nie szkodzi; mówcie ino! — Znamy to wszystko, boście nam już nieraz opowiadali; ale zawsze miło takich rzeczy posłuchać.
— Opowiadajcie o cesarzu! — zawołało kilka głosów.
— Ha! skoroć chcecie — odparł Goguelat. — Ale zobaczycie, że to nic nie warto, kiedy się tak galopem opowiada. Wolę wam już jaką bitwę opowiedziéć! Na ten przykład o Champ-Aubert, gdzie już nie było ładunków, tylko się bagnetami dźgali? Cóż, chcecie?
— Nie! Nie! O cesarzu, o cesarzu!
Szeregowiec powstał z wiązki słomy i powiódł po zgromadzonych to ponure, brzemienne nędzą, cierpieniem i wypadkami, spojrzenie, jakie bywa starym żołnierzom właściwe. Obu rękami podwinął sobie poły kapoty w kształcie wałka, w którym niegdyś mieściła się jego odzież, buty i cały majątek, oparł się na lewéj nodze, prawą naprzód wystawił i odgarnąwszy swe włosy, wzniósł oczy do góry, jakby chciał podnieść się do wysokości zdarzenia, które miał opowiadać.
— Widzicie, moi kochani — zaczął — Napoleon urodził się w Korsyce, a Korsyka to jest wyspa francuzka, ogrzana słońcem włoskiém, gdzie się wszystko jak w kotle gotuje i gdzie jedni drugich zabijają z pokolenia na pokolenie, ot tak! nie wiedziéć dlaczego. Aby od najdziwniejszéj rzeczy zacząć, powiem wam, że jego matka, co była najpiękniejszą swojego czasu kobietą, a filutką jakich mało, umyśliła poświęcić go panu Bogu, by go od wszelkich niebezpieczeństw życia bronił; bo w dzień rozwiązania śniło jéj się, że cały świat w płomieniach widziała. Było to proroctwo! Prosi tedy Boga, aby go miał w swéj świętéj pieczy, pod warunkiem, że Napoleon przywróci religię, która wtedy w strasznéj była poniewierce. Jak się ułożyło, tak się stało.
A teraz, słuchajcie uważnie, i powiedzcie sami, czy to rzecz zwyczajna, co wam powiem.
Już to nie ma wątpliwości, że tylko człowiek, który zawarł tajemniczy układ z Bogiem, mógł nietykalny przechodzić pośród kul, bomb i kartaczowego ognia, od czego ludzie padali jak muchy. Ja sam się o tém przekonałem pod Eylau. Widzę go jeszcze, jak wchodzi na wzgórek, bierze lunetę, rozpatruje bitwę i mówi: — Dobrze idzie! — A jednemu z tych intrygantów, co to nosili kity, i chodzili za nim krok w krok, nie dając mu spokoju nawet podczas jedzenia, przyszło do głowy udawać cesarza, i gdy Napoleon odszedł, stanął na jego miejscu. W téjże chwili jak kulka nie świśnie i już po nim! Domyślacie się, że Napoleon nikomu sekretu swego nie wydał. Dlatego téż wszyscy, co mu towarzyszyli, nawet jego najbliżsi przyja-