Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom V 124.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

licznych i w dzień staczał bitwę, w nocy przygotowywał plan nowéj utarczki, a warty widziały go wciąż chodzącego tam i napowrót. Ani jadł, ani spał. Więc żołnierze, uznając te cuda, tłoczyli się do niego jak do ojca, i naprzód! Tamci zaś w Paryżu, widząc co się dzieje, powiedzieli sobie: — „To ci dopiéro człowiek! Z nieba mu chyba rozum przychodzi; mógłby jak nic zagarnąć Francyę; trzeba go pchnąć na Azyę lub Amerykę; może na nich poprzestanie.“ Już to było mu zapisane, jak panu Jezusowi. Ni z tego, ni z owego, każą mu się gotować na wyprawę do Egiptu. I tu jeszcze podobieństwo z Synem Bożym. Ale nie na tém koniec. Napoleon zbiera najlepszych swoich zuchów i mówi im w ten sens: — Moje dzieci! Dają nam teraz Egipt do zgryzienia. Nie taki to twardy orzech! Połkniemy go, jak połknęliśmy Włochy; a prości żołnierze będą mieli za to swoje grunta, jak udzielni książęta. Naprzód!“ „Naprzód wiara“ powtórzyli sierżańci i tak docieramy do Toulonu, kędy droga na Egipt. A trzeba wam wiedziéć, że morze było wtedy pełne angielskich okrętów. To téż, kiedy my wsiadamy na nasze, Napoleon powiada: — „Oni nas nie zobaczą; i dobrze jest, abyście odtąd wiedzieli, że generał wasz ma swoję dobrą gwiazdę w niebie, która go prowadzi i osłania.“ Jak rzekł, tak się stało. Płynąc morzem, po drodze bierzemy Maltę, niby pomarańczę, aby nią pragnienie zwycięztw ugasić; bo to był człowiek, który ani chwili bezczynnie usiedziéć nie mógł. Już tedy jesteśmy w Egipcie. Dobrze. Tam znów — inna sprawa. Egipcyanie, widzicie, są-to ludzie, którzy jak świat światem mieli zawsze olbrzymów za władców, a armie liczne niby mrowiska; bo jest-to kraj gieniuszów i krokodylów, gdzie stoją piramidy wielkie jak nasze góry, a pod temi piramidami leżą egipscy królowie, zachowani świeżo niby w marynacie, co mi się wogóle podoba. Kiedy przyszło do wylądowania, nasz mały kapral powiada: — Moje dzieci! Kraje, które macie zdobywać, mają mnóstwo swoich bogów i tych uszanować należy, bo Francuz powinien być przyjacielem całego świata, choć się z kim bije, nie draźnić go bezpotrzebnie! Pamiętajcie więc: — Niczego nie ruszać, a potém wszystko będzie nasze! Marsz! — Dobrze więc. Ale ci ludzie, którym Napoleon był przepowiedziany pod imieniem Kebir-Bonaberdis, co w ich narzeczu znaczy „Sułtan daje ognia“, bali się go jak dyabła. Tak tedy, Turcya, Azya i Afryka uciekają się do magii i przysyłają nam czarownika zwanego Mody, o którym mówiono, że zstąpił z nieba wraz ze swoim białym koniem, że obce kule szkodzić mu nie mogły i że żywił się samém powietrzem. Byli tacy, co to widzieli, ale za prawdę tego zaręczyć wam nie mogę. Myślę, że to tylko władze Arabii i mamelucy chcieli wmówić w swoje wojska, iż Mody uchroni ich od śmierci w bitwach, i rozgłaszali, że to był