Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/103

Ta strona została przepisana.


Bo ani złoto ni drab konsularny[1]
       10 Myśli nie zdolen odegnać ci czarnej,
Ni trosk, co z belek złoconych[2] w komnacie
Czyhają na cię.

Szczęśliw na małem, kto klejnot pradziada
Kładzie, solniczkę[3], na stół do obiada,
       15 Komu lekkiego strach lub żądza chciwa
Snu nie przerywa.

Życie tak krótkie; więc pocóż zabiegi,
Poco na obce przenosić się brzegi?
Gdybyż pod inne uciekłszy podniebie,
       20

Uciec od siebie!


Zła troska na łódź wsiada, krytą śpiżem[4],
Za jeźdzcem nawet pędzi krokiem chyżem,
Szybsza niż jeleń, szybsza niż Eury,
Co pędzą chmury.

       25 Wesołyś dzisiaj: dość na tem i grzechem
Pytać o jutro, zgryzoty uśmiechem
Pokrywaj; trudno, bez kropli goryczy
Niemasz słodyczy.

  1. W. 9. drab konsularny — liktor, tu meton. zam. wysoki urząd.
  2. W. 11. z belek złoconych; — por. I, 31, 6.
  3. W. 14. solniczka — solniczka u starych Rzymian nawet w ubogim domu była srebrna, a przynajmniej śpiżowa i przechodziła jako klejnot domowy z ojca na syna.
  4. W. 21. łódź... krytą spiżem — przód okrętu był zwykle obity blachą miedzianą.