Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/224

Ta strona została przepisana.


Albo w winnicy więc gospodarzy
       10

I z wiązem winorośl parzy[1],

Lub na bydełko, skubiące trawkę,
Rad patrzy i ma zabawkę;
To znów nożykiem obcina płonki,
Dając w ich miejsce szczepionki;
       15 Lub żółte miody wlewa do beczki,
Lub słabe strzyże owieczki.
A gdy skroń strojną w krasne jabłuszka,
Ukaże jesień staruszka,
Z jakąż rozkoszą gruszki szczepione
       20

Czy gronka zrywa czerwone,

I tem Pryapa z Sylwanem[2] darzy,
Co stoi miedzom na straży.
Ach, tak w dębowym leżeć gaiku
Albo na gęstym trawniku:
       25 Ano strumyczek w parowie płynie,
Ptaszęta kwilą w krzewinie,
Szum liści za mną, szmer wody przy mnie:
Człek nie wie, kiedy się zdrzymnie!
A gdy znów Jowisz zimą świat schmurzy,
       30

Dżdżem zmoczy, śniegiem przykurzy,

Wieśniak zastawia sieć i złe dziki
Wściekłemi wpędza złajniki,
Lub na patykach rozciąga siatki,
Łapiąc kwiczołów gromadki.

    siał już o wschodzie słońca pojawiać się ze swem »uszanowaniem« (salutatio) w pałacu patrona.

  1. W. 10. z wiązem winorośl parzy'; — por. P. II 15, 3—4.
  2. W. 21. Pryap, Sylwan — bogowie pól i ogrodów.