Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/245

Ta strona została przepisana.


»Niech widzi dobry kompan i cała biesiada,
»Że jak ja, żadna za swym nie przepada!
       25 »Ale ty od nieszczęsnej stronisz, jak unika
»Lwa koza, owca wilka rozbójnika!«


XIII[1]
NAJSŁODSZE POCIECHY

Pluta błękit zatula; patrz, Jowisza[2] niesie
Deszcz i śnieg na padoły; po morzu i lesie
Tracki Akwilon świszczy: hejże, przyjaciele,
Chwili darmo nie traćmy i póki moc w ciele,
       5 Póki możem, w kąt smutek, co starce przygniata!
Hej, wina z roku mego konsula Torkwata[3]!
Co tu gadać: bóg więcej, niż rozdał, ma jeszcze!
Więc nam włosy niech skropią wschodnich nardów
[deszcze,
Słodka lutnia cylleńska[4] niechaj zabrzmi w porę
       10 I przepłoszy tę ciężką, co nas gniecie, zmorę!

  1. XIII. — Na dworze deszcz z śniegiem; w izbie grono przyjaciół w jakimś rozpaczliwie smutnym nastroju. W tę duszną atmosferę rzuca poeta dwa zbawcze słowa: wino i muzyka, powołując się na taką powagę, jak mądry centaur Chiron, który taki właśnie lek na ciężkie troski przepisał swemu wychowankowi.
  2. W. 1. Jowisza — Bóg opadów, Jowisz, spuszcza się razem z deszczem i śniegiem na ziemię.
  3. W. 6. z roku konsula mego — tj. z roku 65; por. III 21,1.
  4. W. 9. lutnia cylleńska — wynaleziona przez Merkurego,który się urodził na górze Cyllene w Arkadji.