Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/259

Ta strona została przepisana.



SATYR KSIĘGA I
SATYRA I[1]

Czemu to, Mecenasie, nikt z obranej doli
Czy losem narzuconej niekontent i woli
Marzyć o tem, co bogi innym ludziom dały?
— »Niema, jak kupiec« — woła w boju posiwiały
       5 Weteran i już długą wojaczką sterany.
Kupiec znowu, gdy nawę mu tłuką bałwany:
— »Żołnierz — to mi pan! Bo cóż? Bitwa, chwilka mała:
I albo śmierć na miejscu, lub triumf i chwała!
Wieśniaka chwali prawnik,[2] gdy mu we wierzeje
       10 Klient wali co siły, rychło kur zapieje;

  1. I. — Satyra na chciwość. Wstęp mimo całej zręczności nie zupełnie dostosowany do właściwej treści utworu: przytoczone przykłady niezadowolenia z losu nie pochodzą koniecznie z chciwości.
    Zwrot do Mecenasa w w. 1 (podobnie jak P. I 1) zastępuje naszą dedykację.
  2. W. 9. prawnik — nie nasz adwokat, lecz mąż biegły w prawie, który swoim klientom przy obowiązkowem z ich strony rannem pozdrowieniu (salutatio) za darmo udziela porady prawnej; por. L. II 1, 103. »Rychło kur zapieje« jest przesadą śpiocha, jakim był Horacy (I 6,122); salutatio odbywała się po wschodzie słońca.