Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/263

Ta strona została przepisana.


Lub padnie co gorszego, jak się nieraz zdarza,
Kto przyrządzi okłady, kto wezwie lekarza,
Byś skrzepion mógł na łono powrócić rodziny?
Wyzdrowienia nie życzy ni żona, ni syny,
       85 Wrogiem sąsiad najbliższy, znajomi, świat cały.
Dla ciebie, coś w pieniążkach utopił zapały,
Jużcić nikt serca nie ma, boś nie wart kochania.
Spróbuj krewnych przywiązać—masz ich bez starania —
Spróbuj zjednać choć szczupłą przyjaciół drużynę:
       90 Trud daremnie stracony, jakbyś też oślinę
Chciał ujeżdżać na Błoniach[1] ku ludzkiemu śmiechu.
Raz połóż kres zbieraniu, a im więcej w miechu,
Tem się mniej lękaj biedy; zebrawszy niemało,
Porzuć wreszcie zabiegi, by cię nie spotkało,
       95 Co pewnego Umida. Bajeczka niedługa:
Kutwa, ćwierciami mierzył złoto, a jak sługa,
Chodził w łachmanach zawsze i mimo dochodu,
Jaki miał, wciąż się lękał, by nie umarł z głodu.
Alić łeb mu ucięła własna gospodyni:
       100 Zuch dziewka, w kąt wszyściutkie Tyndarówny[2] przy niej.
— »Cóż mi więc radzisz wreszcie? Czy żebym żył modą
Newja lub Nomentana[3]?« — Mieszasz ogień z wodą:

  1. W. 91. na Błoniachcampus Martius, w Rzymie miejsce ćwiczeń fizycznych.
  2. W. 100. Tyndarówny. Tyndarówna — córka Tyndareusa, Klitemnestra, która zamordowała własnego męża Agamemnona.
  3. W. 102. Newja lub Nomentana. Naevius, jak się zdaje, ten sam, co II 2, 68, niedbały gospodarz. L. Cassius Nomentanus, słynny rozrzutnik i marnotrawca.