Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/307

Ta strona została przepisana.


Jak smutne piszczą, we krwi umoczywszy gęby,
Jak baby zakopują w ziemi żmije zęby
Z wilczą mordą ukradkiem, jak w ogniu goreje
Lalka woskowa, jak ja, widząc, co się dzieje,
       45 Srogą zemstę na furjach wywrę na ostatku?
Coś nie coś figowego rozwarłszy pośladku,
Jak nie huknę! Trząsł pęcherz, rzekłbyś; baby w nogi!
Kanidya tam zęby, Sagana skarb drogi,
Gmach-perukę i zielska grube gubi wiechy,[1]
       50 Pasków pełne naręcze. — No, byłoż uciechy![2]



    tyryon, dykteryjkę, że gdy pewien bankier znalazł u niego w butach skradzione pieniądze, jakiś żartowniś miał zawołać: »A to cię pięknie rozsuł bankier«! — niby przez pomyłkę zamiast rozzuł (z butów) mówiąc rozsuł (schowane w butach pieniądze). W oryg. exchalciaverat (odebrał pieniądze) i excalciaveral (ściągnął buty).

  1. W. 48—49. Kanidja ma sztuczne zęby, Sagana — włosy.
  2. W. 50. Zioła, używane do miłosnych napojów, i magiczne paski Wenery, któremi wiązano kochanków, przez nocne zaklęcia i czary nabierały dopiero właściwej im mocy.