Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/310

Ta strona została przepisana.


Ciebie puścić, czy sprawę?« — »Mnie z łaski swej«!—
I w drogę. Ha, przegrałem, więc już się nie bronię. | »O, nie!«
Znów zacznie: »No, jakże tam twój Mecenas możny?«
— »Żyje w nielicznem kółku, pan nader ostrożny«.
       45 — »No, tobie się udało! Gdybyś mnie wprowadził,
I pomoc miałbyś walną i nicbym nie wadził;
Ja grałbym skrzypce drugie: za szybkie pozbycie
Rywali ręczę głową«. — »Nie takie tam życie,
Jak sobie wyobrażasz. Wszyscy sobie radzi,
       50 Intryg wcale nie znają; mnie wcale nie wadzi
Uczeńszy lub bogatszy: każdy tam właściwy
Ma szacunek i miejsce.« — »Pycha, istne dziwy!« —
— »A tak jest«. — »Tem ci więcej nabieram ja smaku
Wejść w zażyłość«. — »Chciej tylko: twe męstwo, junaku,
       55 Pewnie zdobędzie twierdzę; być może zdobyta,
Dlatego przystęp trudny«.— »Aha, już mi świta:
Niewolników przekupię; nie przyjęty, pukam
Jutro, pojutrze pukam, sposobności szukam,
Zabiegam na rozdrożach, odprowadzam. Trudem
       60 Śmiertelni zdobywają szczęście«. — Jakimś cudem
Nadbiega Fuskus[1] drogi; znał go doskonale.
Stajemy. — »Skąd i dokąd?« — pyta poufale
I odpowiada wzajem. Więc szarpnę za togę,
W ramię szczypnę nieczułe, znać daję, jak mogę,
       65 Oczy przewracam, błagam ratunku — daremnie:
Frant udaje głupiego, a wszystko wre we mnie.
— »A, prawda, o czemś miałeś pomówić osobno
Ze mną«? — »Dobrze pamiętam, lecz to już podobno

  1. W. 61. Aristius Fuscus, przyjaciel poety, znany z P. I 22, i L. 1, 10.