Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/397

Ta strona została przepisana.

Ściąga febrę, pieczęcie testamentów kruszy.[1]
       10 Z pierwszym śniegiem, co góry Albańskie poprószy,
Wali twój wieszcz nad morze, tam cichutko siedzi,
Czyta — czyta i znów cię, mój drogi, nawiedzi,
Zechcesz-li, z zefirkami i pierwszą jaskółką.
Nie szczodryś ty Kalaber,[2] co to prosił w kółko
       15 Gościa, żeby jadł gruszki.—»Jedzże!«—»Jam niegłodny«.
— »To weź, ile chcesz, z sobą« — »Tej łaskim niegodny«.
— »Dzieci się z podarunku ucieszą szalenie«.
— »Takem wdzięczen, jakbym też już napchał kieszenie«.
— »Jak tam chcesz: dziś to jeszcze zjedzą prosiąt stada«.
       20 Głupiec, hojnie rozdaje, czego sam nie jada.
Z tego siewu niewdzięcznych zawsze poczet długi.
Mąż prawy i rozumny patrzy na zasługi;
Wie on, co as prawdziwy, pozna się na bobie.[3]
Sobie ni dobroczyńcy ja wstydu nie zrobię.
       25 Lecz chcesz-li, byśmy z sobą zawsze żyli społem,
Wróć płuca, wróć nad wąskiem czarne włosy czołem,
Wróć szczebioty, uśmiechy, rozpacz przy kielichu,
Gdy Cynara filutka wywieje po cichu.
Raz się chuda mysz szparką do sąsieka wkradła,
       30 Gdzie się słodkiej pszenicy do syta najadła.
Chce wyjść z pełnym bandzioszkiem — próbuje: nie może.
Na to łasica z boku: »Chcesz czmychnąć, niebożę?

  1. W. 9. pieczęcie testamentów kruszy. — Po śmierci otwierano zapieczętowane testamenty.
  2. W. 14. Kalaber — mieszkaniec Kalabrji w połud. Italji. Anegdotę słyszał zapewne H. w latach dziecinnych.
  3. W. 23. as — pieniążek; bób —służył za liczman.