Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/474

Ta strona została przepisana.

Igrać z rówieśnikami zabawa jedyna;
       160 Wpada w gniew, wnet ochłonie, inny co godzina.
Młodzieniec bez zarostu psy lubi i konie,
Zbywszy stróża, słoneczne pociąga go Błonie,
Jak wosk, na złe podatny, doradców zasmuca,
Na pożytek nie baczy, grosz hojnie rozrzuca,
       165 Górnomyślny, namiętny, w kochaniu niestały.
Wcale różny wiek męski: o znaczenie dbały,
Pragnie zyskać przyjaciół, urzędem się wsławić,
A błędu się wystrzega, bo trudno poprawić.
Nie jeden, bezlik mólów w starości się roi:
       170 Zbiera, zbioru tknąć nie śmie, bo się użyć boi.
Każdy krok liczy, stawia na zimno, lękliwy,
Wciąż odwleka, bezczynny, zawsze jutra chciwy;
W pożyciu ciężki, zrzęda, wciąż przeszłość wychwala,
Dziś wszystko złe i wszystko rad na młodych zwala.
       175 Z lat przybytkiem przybywa szczęścia, zato schyłek
Ujmuje przyjemności; więc strzeż się pomyłek.
Chłopiec starca, mąż chłopca nie patrzy oczyma:
Niech się każdy w granicach swego wieku trzyma.
W teatrze widz uważny patrzy albo słucha.
       180 Mniejsze sprawia wrażenie, co wpada do ucha,
Niż to, na co widz patrzy i widzi dokładnie.
Lecz nie wszystko ci wywlec na widok wypadnie.
Niech za sceną niejedno starannie się chowa,
Co dopiero zwiastuna wyjawi nam mowa:
       185 Niech się jawnie Medea mordować nie waży
Własnych dziatek, niech Atrej trzew ludzkich nie skwarzy,