Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/62

Ta strona została przepisana.


XXIX[1]
WIĘC TO PRAWDA?

Więc ci, mój Ikcy, spać nie daje złoto
Szczęsnych Arabów i pałasz ochotą
Tłuc nieugiętych Sabów pany
I groźnym Medom[2] kuć kajdany?

       5 Już widzę brankę, jak w niewolnej szacie
Kornie ci służy po kochanka stracie,
Jak z lśniącym włosem cud-pacholę
Wino nalewa przy twym stole,

Co na ojcowskim łuku wprzód umiało
       10 Napinać strzałę. — Dziś już twierdzę śmiało,
Że potok w górę po dolinie,
Że żółty Tyber wstecz popłynie,

  1. XXIX. — ,Co tobie się stało, Ikcjusie, żeś naraz zapłonął chęcią podbojów? No, już widzę królewicza i królewnę, służących ci do stołu po powrocie z zwycięskiej wyprawy. Ktoby się był tego po takim zagorzałym filozofie spodziewał‘?
    Bohater poematu jest to ten sam »zanurzony po uszy« w filozofji Iccius, który w pięć lat potem występuje jako rządca dóbr sycylijskich Mecenasa (L. I 12). Żeby się szybko wzbogacić, postanowił wziąć udział w rozbójniczej wyprawie Eljusa Galla na »szczęśliwych« i bogatych Arabów (w r. 25). Przedsięwzięcie miało koniec żałosny i Ikcjus rozmyślił się zapewne w ostatniej chwili; sam pomysł jednak sprytnego dorobkiewicza ośmieszył gruntownie a zarazem unieśmiertelnił poeta.
  2. W. 4. Medom — wyprawa miała na celu szczęśliwą Arabję; poeta, przesadzając z humorem i rozciągając ją na cały wschód, wymienia przykładowo Medów, tj. Partów.