Wiosna ożywczym tchem wygnała precz srogi mróz i zimno.
Na wodę wyschłe ciągną znów galary.
Wieśniak z dobytkiem swym opuszcza już chatę swoją dymną,
a na wygonach szron nie błyska szary.
Venus już idzie w pląs w miesięczną noc — nigdy się nie spóźnia
rej wodzi tańcom Gracyj i Dziwożon.
Dzwoni im niby w takt Vulcana młot i Kyklopów kuźnia,
gdzie srogi ogień znowu dziś rozłożon.
Przeto uwieńczmy skroń w mirtowy liść albo w kwiaty świeże:
zabawę naszą radość niech uświetnia!
W gaju zielonym dziś na Fauna cześć życie da w ofierze
koziołek albo owieczka nieletnia.
Szczęsny Sestiusie mój! Ach, blada śmierć stopą swoją depce
tak wieże królów jak nędzarzów budy!
Życie ma krótki bieg... Daremne sny nadzieja złudna szepce!...
Już bliska noc i pełen widm i złudy
głuchy Plutona dom... którego ścian głową nie przebodziesz!
Tam już nie będzie kostek ani wina,
ni Lykidasa wdzięk nie ujmie cię, choć go kocha młodzież,
a wnet niejedna westchnie doń dziewczyna!