Prawego męża postanowień mocnych,
Ani szał ziomków do złego wiodący,
Ani tyrana wzrok gniewem płonący,
Ani gwałtowny pęd wiatrów północnych,
Ani pioruny, które Jowisz ciska, —
Nie zdolne wyprzeć z gruntu tęgiej duszy;
Świat niech się cały na niego obruszy,
W nieulękłego uderzą zwaliska!
Taką to cnotą Pollux wiecznie żyje,
I tułacz Alkid górne zdobył progi;
Z nimi tam August, siadłszy między bogi,
Purpurowemi listy nektar pije.
Takto i Bacchus, dobroczyńca ziemi,
Do jarzma zaprzągł tygrysów okrutnych,
Tak też od brzegów Acheront! smutnych
Uszedł Quirinus końmi Marsowemi.
I już bez gniewu mówiła Junona
Na radzie bogów: „Płochych ludzi dwoje
W perzynę wreszcie obrócili Troję:
Niebaczny sędzia i niewierna żona.
Odkąd umowę zawartą z bogami
Laomedona pogwałciła zdrada,
Gród ten wyklęłam i ja i Pallada
Z jego przewrotnym ludem i królami.