Strona:PL Horacy Wybór poezji.djvu/76

Ta strona została przepisana.
Rozmowa z niewolnikiem (Sat. II 7).
Iam dudum ausculto...

Dopraszam się ja łaski pańskiej — oto
Czy mogę mówić? rzecz nie będzie długa.
Davus? Tak, Davus, twój pokorny sługa,
Co z przymuszoną służy ci ochotą —
Tyle uczciwy, że mu żyć jest wolno.
Ha! W uroczystość owych dni swawolną
Zdrów gadaj — skoro tak mieć chcieli starzy.
Ot, mnie się widzi: Że na naszym świecie
Jedni w złe życie całkiem szczerze brniecie,
I coraz gładziej — lecz się taki zdarzy,
Co to jak pijak, mgławe mając oczy,
Raz w dobrą stronę, raz się w złą zatoczy.
Patrzno Priscusa. To go spotkasz snadnie
Z gołemi łapy — to znów ma pierścieni
Aż po paznogcie. To się ubrać leni,
To znów co chwila nowe szaty kładnie.
Raz się w pałacach puszy skrzących złotem —
Raz wśród andrusów zgrai śpi pod płotem.
To hula w Rzymie, i na głowie stawa
Aż wstyd i zgroza — to znów, z nagłej zmiany,
Do Athen jedzie, gdyż go dręczy sława
Tamtejszych Mędrców... czyż on nie narwany?
Już jest od niego lepszy ten Kostera,
Co, dobroczynna chociaż mu chiragra
Ręce odjęła — rad on zawsze zagra.
Tylko pachołka sobie wprzód dobiera,
Który, co chwila, swemu Jegomości
Do kubka zgarnia wyrzucone kości.
Taki, jak sądzę, złemu służąc stale
Mniejsze ponosi straty — ztąd go chwałę —
Gdyż, jak się patrzy, mniej też bywa w gniewie,
Niż ów, co zgoła jak się ma, sam nie wie.