Te drachm pięćdziesiąt, któreś na mą szkodę
Dał za mnie... tylko, ręce chciej obiedwie
Przy sobie trzymać... ja jedynie bowiem,
Co mi Crispina gadał stróż, opowiem,
Tobie się słyszę cudzych żon zachciało.
Mnie zaś, że dziewka gdzieś folwarczna sprzyja
To, kto z nas, proszę, więcej wart jest kija?
Mnie, że tam czasem swędzi grzeszne ciało,
Wzorem ogierów albo choćby wieprzy,
I że wrodzone cierpiąc niepokoje,
W zapadłym kącie gdzieś plugastwo zbroję,
Anim bogatszy przez to, ani lepszy.
A tu — kto taki, zdjąwszy z serca pychę,
Chyłkiem, odzienie wdziawszy na grzbiet liche,
Czai się, niby złodziej za zdobyczą?
Kłapią mu zęby, twarz się kurczy blada —
Gdyż się po cudze ten Jegomość skrada.
A nuż cię złapią i rózgami zćwiczą,
Piętnem przypieką, lub umieszczą w ciupie?
Wtedy, twa luba, w one chwile głupie
Cóż ci poradzi swą wymową sroczą —
Gdy ci pachnący łeb z kolany ztroczą?
A czy to, myślisz, mąż, gdy się rozmacha,
Jednako uczci żonę i jej gacha?
Nie — uwodziciel słusznie górą będzie —
Tak zawsze było, i tak bywa wszędzie.
Ale przypuszczam: że ci się udało
Z zatargów z mężem cało wyjść i z chwałą,
I, nie zgrzeszywszy winy twej poszlaką,
Pomyślnie krzywdę zrządzić mu wszelaką —
To pewnie wtedy, mądry w doświadczenie,
Zechcesz mieć skórę własną w większej cenie?
Gdzie tam! Dla lada sroki, znów przyjemnie
Poszukasz guza. — Więceś ty odemnie
Gorszy niewolnik. Bowiem, jakież bydlę
Znów zechce bywać w unikniętem sidle?
Strona:PL Horacy Wybór poezji.djvu/78
Ta strona została przepisana.