Strona:PL Hugo Zathey - Antologia rzymska.djvu/41

Ta strona została przepisana.
TYNDAR.

Czemuż jeszcze nie dodasz, żem ją ubronował?
Boć wieśniak wprzód bronuje, zanim piele ziemię.

HEGIO.

Ale z jaką śmiałością on mi czoło stawił!

TYNDAR.

Bo niewolnik niewinny i czysty w swem sercu
Może być śmiałym zawsze, zwłaszcza względem pana,

HEGIO.

Lecz proszę tylko mocno skrępować mu ręce,

TYNDAR.

Twoją jestem własnością, każ mi je i obciąć,
Lecz dlaczego to czynisz, czemu się tak gniewasz?

HEGIO.

Ponieważ poszarpałeś mnie i me zamiary,
O ile tylko mogłeś, przez zbrodnicze sztuczki;
Majątek mi zniszczyłeś przez kłamliwy podstęp,
Połamałeś mi szyki, popsułeś mi plany.
Przez swą chytrość wydarłeś mi Filokratesa,
Bom myślał, żeś ty wolny, a on niewolnikiem.
Wyście się tak pomiędzy sobą umówili;
Zmieniliście nazwiska.

TYNDAR.
Przyznaję, że wszystko

Tak się stało, jak mówisz: że on sobie poszedł
Precz od ciebie przez podstęp przy mojej pomocy
I przez moje zabiegi; lecz, na bogi! proszę,
Powiedzże, czy dlatego ty się gniewasz na mnie ?

HEGIO.

Na twoje to największe zrobiłeś nieszczęście.

TYNDAR.

Mniejsza o to, że zginę, bo zginę z honorem.
Jeżeli ja tu zginę, a on nie powróci,
Choć powrócić obiecał, toć to moje dzieło
Po śmierci nieskończoną przyniesie mi sławę,
Iż pan mój, jako jeniec, przez moją ofiarę
Wolny wrócił do kraju i do swego ojca
Z niewoli nieprzyjaciół i że sam wolałem
Wystawić głowę moją na niebezpieczeństwo,
Niż żeby on miał zginąć.