Strona:PL Hume - Zielona mumia.pdf/100

Ta strona została uwierzytelniona.
—  94   —

Profesor nic jej nie odpowiedział, całą uwagę jego zajęła mumia.
— Mam cię wreszcie, mam moja kosztowna mumio! — wołał z zachwytem. — Po chwili zwrócił się nagle do pani Jascher, piorunując ją wzrokiem.
— Więc to pani ukradła moją mumię — syknął przez zęby. — A ja głupi chciałem się z panią żenić, dobrze żem się w porę opatrzył! Och kobieto! jaki wstyd! jak mogłaś to uczynić.
— Oszalałeś pan! — odparła gwałtownie wdowa. — Jakiem czołem poważasz się zarzucać mi takie rzeczy. Dziś po raz pierwszy w życiu obaczyłam tę ohydną skrzynię. I to pan mówisz!? pan, który mnie niby kochasz? To samo Hope. W takim razie oskarżacie mnie o zabójstwo Boltona!
— Tego niepowiedziałem — zaprzeczył profesor, ocierając spocone czoło — ale skąd mumia wzięła się w twoim ogrodzie?
— Nie wiem, ale to przecież niczego nie dowodzi. — Och! co za niegodziwcy ci mężczyźni, do śmierci mnie doprowadzą. Słabo mi! Och Łucyo!
I biedna wdowa słaniała się w objęciach panny Kendel.