Strona:PL Hume - Zielona mumia.pdf/136

Ta strona została uwierzytelniona.
—  130   —

— Śmiem zawsze robić wszystko, co mi zysk przynosi — nie pytając o zdanie żadnych żółtoskórych donów — to też i panu radzę siedzieć cicho i nie wtrącać się do moich interesów.
Słowa te zwrócone były do Don Pedra, który wyciągnął rękę chcąc uchwycić za kołnierz zuchwalca, ale kapitan cofnął się szybko pod ścianę i błyskawicznym ruchem wydobył z kieszeni rewolwer którym zmierzył prosto w hidalga. Lecz Hope podbił mu szybko rękę, rewolwer wypalił w górę, a kula przebiła sufit.
— Boże jedyny! Łucya! — zawołał Archie, przypomniawszy sobie, że Łucya przebywa zwykle w salonie, położonym bezpośrednio nad muzeum. I wypadł przerażony spiesząc na górę.
Hervey zdawał się być zażenowany swoim postępkiem i rzekł, zwracając się do Don Pedra:
— Przepraszam pana.
Don Pedro skłonił się w milczeniu.
— Do dyabła! — krzyknął profesor — o mało nie zastrzeliłeś mojej pasierbicy. — Ale w tej chwili Łucya weszła do Muzeum, oparta na ramieniu narzeczonego. Była trochę blada, ale na szczęście nie odniosła żadnej rany.
— Pani daruje — rzekł Hervey, kłaniając się Łucyi.