Strona:PL Hume - Zielona mumia.pdf/161

Ta strona została uwierzytelniona.
—  155   —

mgła podnosiła się z rzeki, że o parę kroków już nie można było odróżnić przedmiotów. Nie zdziwiło też wcale obu mężczyzn, że mimo iż dotarli wreszcie do rezydencji wdowy, nie widzieli światła w jej oknach. Widocznie nie mogło się przedrzeć przez opary.
Frank popchnął już drewnianą furtkę, gdy naraz przeraźliwy krzyk kobiecy doszedł do ich uszu. Stanęli obaj niepewni.
— Co to ma znaczyć? — szepnął Hope.
— Trzeba zobaczyć — odparł Random, i spiesznie pobiegł do mieszkania wdowy.
W chwili, gdy wpadał na werandę, natknął się na krzyczącą w niebogłosy kobietę. — Poznał w niej pokojowę pani Jascher.
— Co się dzieje? — spytał, chwytając ją za ramię.
Dziewczyna przeraziła się jeszcze bardziej, a krzyki jej zdwoiły się.
— Mordercy! zabójcy! — wrzeszczała bez przytomności — zabijają!!
— Gdzie? kogo?
— Moją panią! — wyjąkała wreszcie poznawszy Franka.
Tymczasem Archie wpadł do saloniku, który był pogrążony w ciemnościach. — Zapalił szybko