Strona:PL Hume - Zielona mumia.pdf/172

Ta strona została uwierzytelniona.
—  166   —

— Idźcie panowie stąd. Inaczej nie ręczę za jej życie.
— Muszę raz wiedzieć prawdę — odparł stanowczo Random. Ty Hope idź do salonu i staraj się znaleźć to wyznanie. Inaczej morderca gotów je zabrać. Po to widocznie wracał. Idź spiesz się.
Archie nie dał sobie tego dwa razy powtarzać. Sam czuł ważność tego dokumentu. — Mimo, że starał się wysunąć jak najciszej, pani Jascher usłyszała jego kroki.
— Nie odchodź Random — szepnęła, otwierając oczy. — Tyle rzeczy chciałabym ci jeszcze powiedzieć. — Przeczytaj to co napisałam. Gdybym żyła spaliłabym to zapewne. — Tak spaliłabym gdyby nie ten przypadek.
— Przypadek! — zawołał Random — pani to nazywasz przypadkiem? Ależ to zbrodnia!
— Zbrodnia! — krzyknęła kobieta zmienionym głosem, jakby teraz dopiero zrozumiała znaczenie tego co zaszło. — Tak zbrodnia!... Zabił Sidneja, żeby mieć szmaragdy — a mnie zabił abym milczała.
— Kto? kto panią zabił? mów pani na Boga!
— On! on jeden winien jest śmierci Boltona i mojej. — Ten potwór — Kakatoes.

Tu głos jej złamał się nagle. Osunęła się blada na łóżko. Już nie żyła.