Strona:PL Hume - Zielona mumia.pdf/174

Ta strona została uwierzytelniona.
—  168   —

nia zamordowanej. — Gdy zasiedli przy dobrym ogniu, Hope kazał przynieść kawy i chciał się zabrać do czytania.
— Zaczekaj — rzekł mu Random — porozmawiajmy pierwej.
— Jak chcesz — odparł Hope.
— Powiedz mi, jak ci się zdaje, czy pani Jascher była szczerą w tej swojej spowiedzi?
— Jestem o tem najmocniej przekonany, czuła przecież, że umiera, a w takich chwilach mówi się prawdę. Chciałbym tylko jedno wiedzieć, jaki udział w tem wszystkiem miał profesor?
Hope zdziwiony spojrzał na niego.
— Żadnego, myślę. — Przecież pani Jascher nie wymieniła go.
— Tak. — Ale przecież Kakatoes zależnym jest od niego wyłącznie, musiał więc zadusić Boltona na rozkaz swego pana.
— To niemożliwe — zawołał Hope. — Mojem zdaniem Bradock wychodzi z tej sprawy całkiem czysty. Zastanów się Random co powiedziałeś, byłoby to przecież straszne dla Łucyi.
— Nie widzę tego. Nie jest przecie jego córką i nie nosi jego nazwiska. Hańba profesora Bradock nie spadnie na nią, ani na ciebie.
— A ja ci mówię raz jeszcze, że jesteś w błę-