Strona:PL Hume - Zielona mumia.pdf/185

Ta strona została uwierzytelniona.
—  179   —

wiek musi coś wiedzieć o zbiegach, może coś z niego wydobędę.
Poszli więc we czterech do przystani, gdzie Hervey miał przybić swoją łódką. — Noc była wyjątkowo jasna, gwałtowny wicher, który dął cały dzień rozprószył zupełnie wczorajszą mgłę. Księżyc oświecał zatokę i przystań, i widać było doskonale okręty stojące na kotwicy w pewnej odległości od brzegu. Don Pedro zaświecił zapałkę i spojrzał na zegarek, była godzina ósma. Inspektor Date zwrócił jego uwagę na duży okręt, który trzymał się najbliżej wybrzeża. Był to prawdopodobnie statek Herveya, który widocznie śledził ich przez lunetę, bo za chwilę błysnął niebieski ogień, jako znak umówiony. — W odpowiedzi Don Pedro dał strzał z rewolweru.
— Na miłość Boską, poco pan strzelasz — zawołał Date — ściągniesz nam pan na kark cały posterunek, stojący na straży przy willi pani Jascher.
— Cóż robić, musiałem przecie odpowiedzieć na hasło.
— Wszyscy uzbroiliśmy się w rewolwery — dodał Hope. — Mając do czynienia z człowiekiem tego pokroju co Hervey, nie można być dość ostrożnym.