Strona:PL Hume - Zielona mumia.pdf/188

Ta strona została uwierzytelniona.
—  182   —

brzeżny słupem. Don Pedro wręczył pieniądze kapitanowi, który zdawał się rozmyślnie przewlekać sprawę. Zaczął liczyć starannie otrzymane dolary, wyrażając głośno wątpliwość, czy Don Pedro dał mu ich tyle, ile przyrzekł. Wprawiło to w straszny gniew hidalga, na co Hervey odpowiedział podobnie.
Wymienili wtedy cały szereg obelg w języku hiszpańskim, co bardzo ubawiło Randoma i Archibalda Hope. — Inspektor Date dał poraz pierwszy w życiu dowód przenikliwości, nie spuszczając z oka szalupy. Kapitan śledził ją równie bacznie.
— Widzę — rzekł — że chcecie mi tu wypłatać jakąś paskudną sztukę, ale pamiętajcie, że mam przy sobie moją pukawkę. — To mówiąc, wyjął z zanadrza rewolwer.
— I ja także — odparł Don Pedro, sięgając do kieszeni. Nim jednak zdołał wydobyć swój rewolwer, Hervey w mgnieniu oka wziął go na cel. Widząc to Hope i Random, wymierzyli swoje rewolwery w głowę bandyty.
— Nie strzelajcie do dyabła, to był tylko żart — zawołał Hervey. A ty tam w mundurze gdzie znowu leziesz — wołał do inspektora Date, który leciał pędem do miejsca, gdzie przytwierdzona była szalupa, a przychyliwszy się mocno ku rzece zawołał: