Strona:PL Hume - Zielona mumia.pdf/59

Ta strona została uwierzytelniona.
—  53   —

wpadając w sidła, jakie mu zastawił chytry marynarz. — Więc pan wiesz gdzie ona jest?
— Tak to co innego, a ile byś mi pan dał, gdybym ci odnalazł te stare piszczele?
— A co! nie mówiłem — wołał profesor fioletowy z irytacyi — to tyś mi ją ukradł. Ten idyota Bolton musiał ci opowiedzieć o jej wartości, a tyś wtedy zadusił biedaka i ukradł moje dobro.
— Powoli, powoli — odrzekł spokojnie kapitan, niezmieszany bynajmniej oskarżeniem. — Wiesz pan przecie dobrze, że drzwi były otwarte a okno zamknięte, jakim sposobem mogłem jednocześnie pływać w mojej łupinie i wejść do hotelu przez nikogo niepoznany?
Zresztą w podobnym wypadku posłużyłbym się raczej bronią palną, a nie stryczkiem, takie procedery dobre są dla żółtoskórych ze wschodu.
Profesor usiadł ocierając spocone czoło, rozumiał dobrze, że oskarżenie jego było bezpodstawne.
— Gdybym nawet chciał zwędzić pańskiego Machabeusza — ciągnął dalej kapitan — wrzuciłbym Boltona do morza, kiedy był jeszcze na moim statku, a mógłbym bez trudności podać śmierć jego za przypadkową.