Strona:PL Hume - Zielona mumia.pdf/98

Ta strona została uwierzytelniona.
—  92   —

nie wracała do domu, zarzuciła sobie tylko na głowę flanelowe okrycie i usiadła na skrzyni.
— Wyglądasz pan — rzekła do Archibalda — jak gdybyś posądzał mnie o współudział w tej sprawie.
— Nikogo nie posądzam, bo nic nie wiem — odparł Archibald. — O której godzinie profesor panią pożegnał?
— O ósmej, a która teraz?
— Za kwandrans dziesiąta, a że my z Łucyą przybyliśmy tu o wpół do dziesiątej, zatem skrzynia została tu przyniesioną pomiędzy ósmą a dziewiątą.
— Chybiłeś pan powołania — rzekła kwaśno wdowa.
— Dlaczego?
— Byłby z pana doskonały detektyw, co byłoby dla mnie bardzo niebezpiecznem — dodała złośliwie. — Wszakże w noc zbrodni widziano jakąś kobietę rozmawiającą z Boltonem. — Może to byłam ja?
— Ależ droga pani — zaprzeczył Hope — ani mi się śni posądzać panią, tak samo, jakbym nie podejrzywał Łucyi.
— Dziękuję — rzekła sucho wdowa.
— Myślałem tylko — mówił dalej Hope — że