Strona:PL Hume - Zielona mumia.pdf/99

Ta strona została uwierzytelniona.
—  93   —

powinnaś pani była słyszeć hałas, jaki musiał towarzyszyć przyniesieniu tu skrzyni — jakieś kroki, słowem coś...
— Mówiłam już raz, że nie słyszałam i nie widziałam nic. Nie myślę zresztą marznąć tu dłużej, słuchając podobnych niedorzeczności. Jeżeli pan chce porozmawiać ze mną, chodźmy do salonu.
— Ja tu zostanę na straży, aż do przyjścia prawowitego właściciela mumii — odrzekł Hope, zapalając papierosa.
— Och rozumiem, chciałbyś pan odzyskać co najprędzej pożyczone profesorowi pieniądze. Owszem życzę abyś pan znalazł szmaragdy.
I odeszła śmiejąc się szyderczo.
Hope pozostał zdziwiony. Nie rozumiał czem ją mógł obrazić. W tej chwili dało się słyszeć donośne sapanie, podobne do sapania lokomotywy i Bradock wpadł bez tchu do ogrodu pani Jascher, wyrzucając z zawiasów drewnianą furtkę. Za nim biegł Kakatoes, o kilka kroków dalej Łucya. Mały uczony rzucił się z rozwartemi ramionami na skrzynię, a w tejże chwili wyszła z domu pani Jascher, otulona futrzaną peleryną.
— Poznałam twoje kroki — rzekła tkliwie wdowa.