EJNAR: Zostań pan!
Czyja-ż to postać?... Ktoś mi znan...
BRAND: (zimno) Obcy my sobie.
EJNAR: Mnie się przecie
Zdaje, że kiedyś, gdzieś na świecie,
Myśmy się znali — może w szkole...
BRAND: Tak, znaliśmy się, nim pacholę
Stało się — mężem!...
EJNAR: Czyż być może?
Nie przypominam sobie...
(nagle, z krzykiem) Brand!... O Boże!
BRAND: Ja w te tropy
Wiedziałem, kogo tutaj stopy
Przywiodły dzisiaj.
EJNAR: Witam, bracie,
Witam serdecznie! Gdy tak na cię
Patrzę w tej chwili, pewność mam,
Żeś się nie zmienił, żeś ten sam,
Żeś ten, co, z chmurą wciąż na czole,
Nie mógł wytrzymać w naszem kole...
BRAND: Byłem wam obcy... ale ciebie
Jakoś lubiłem... W ciemnym żlebie
Skalistej turni urodzony,
O którą fale swoje tony
Rozstrzeliwały... wy z południa...
Życie, bywało, nam utrudnia
Inna natura...
EJNAR: Tutaj gdzieś
Leży widocznie twoja wieś?
BRAND: Przez nią mnie wiedzie powołanie.
EJNAR: Przez nią? A potem cóż się stanie?
Czyżby w daleki świat?
BRAND: Niewiele
Potrzeba pracy tu, w tem siele.
Strona:PL Ibsen - Brand.djvu/20
Ta strona została przepisana.