Strona:PL Ibsen - Brand.djvu/43

Ta strona została przepisana.

Może się przecież ktoś potrudzi
I da co więcej — da mi siebie!...
KILKU: (cofając się) Nie żądaj tego...
JEDEN Z TŁUMU: (groźnie) Jest na niebie
Bóg, ty go nie kuś! Co za wiele,
To już za wiele!
KILKA GŁOSÓW: Na topiele
Ty się nie puszczaj!... Burza wzrasta!
INNI: Łańcuch się zerwał!...
BRAND: (przytwierdził się osęką do gruntu i woła na kobietę)
Hej! Niewiasto!
Chodź ty! Nie zwlekaj!
KOBIETA: (cofa się) Ja — gdy drudzy...
Nie!
BRAND: Nie?
KOBIETA: Mam dziatki, proszę łaski!
BRAND: (śmiejąc się) Oto widzicie, same piaski,
Na których gmachy swe stawiacie!
AGNIESZKA: (z rozpłomienionem obliczem zwraca się do Ejnara, kładzie mu rękę na ramieniu i mówi)
Słyszałeś?
EJNAR: On się nie ulęknie!
AGNIESZKA: Swój obowiązek spełnij pięknie!
Jest ktoś, co będzie godzien ciebie —

(do Branda)

On z tobą razem w tej potrzebie!
BRAND: Chodź!
EJNAR: (blady) Ja?
AGNIESZKA: Poświęcam cię! Idź!... Siła
Ślepoty tej, co mnie raziła,
Już mnie opuszcza!
EJNAR: Nim cię znałem,
Poświęciłbym się sercem całem,