Strona:PL Ibsen - Brand.djvu/49

Ta strona została przepisana.

Nie zerka wasze lewe oko,
Kiedy źrenica prawa ginie
W tym li padole, w tej dolinie!
Tu, gdzieście sami wy, niestety,
Włożyli jarzmo na swe grzbiety!
MĘŻCZYZNA: Twoja, myślałem, będzie rada,
Że nam wyzwolić się wypada.
BRAND: Gdybyście mogli!
MĘŻCZYZNA: Poniektóry
Człek tu nam rady dawał zgóry,
Lecz tak nie wchodził nikt na drogę,
Jak ty...
BRAND: Zrozumieć ja nie mogę,
Co chcesz wyrazić?...
MĘŻCZYZNA: To jedynie,
Że stokroć większa moc jest w czynie,
Niżeli w radzie — czyn zwycięża:
Nam we wsi trzeba dzisiaj męża!
BRAND: (niespokojnie) Jakąż to dzisiaj macie wolę?
MĘŻCZYZNA: Ażebyś księdzem był w tem siole.
BRAND: Ja? — Tutaj?
MĘŻCZYZNA: Wiesz, że tu pastora
Miejsce jest wolne... A więc pora
Dobra...
BRAND: Tak, prawda, tak...
MĘŻCZYZNA: Przed laty
Dość był ten okrąg nasz bogaty,
Lecz potem, wiesz, nieurodzaje
Przyszły na nasze biedne kraje,
Klęski, zarazy: bydło, ludzie,
Wszystko padało — w strasznym trudzie
Człek po kawałek chleba sięga.
Poszedł i pastor... Ot, mitręga —
BRAND: Żądaj, co tylko chcesz, lecz do tej