Strona:PL Ignacy Daszyński - Sejm rząd król dyktator.pdf/49

Ta strona została przepisana.

w urzędowaniu“! Prezydent ministrów zaś załamuje się z reguły pod brzemieniem góry głupstw, narzucanych mu umiejętnie i skwapliwie przez dyrektora kancelarji. Ponieważ urzędnicy polscy bardzo często nie znają spraw i sposobu rozumnego ich załatwienia, albo nie mają dość silnego charakteru, aby wziąć odpowiedzialność za to załatwienie, więc co się tylko da, to się odracza, albo staje się przedmiotem niezliczonych konferencyj kolegjalnych. Tu już nikt za nic osobiście nie odpowiada i dlatego biurokracja polska przepada za naradami jaknajliczniejszemi. Sama Rada Ministrów rozpada się narazie na komitet polityczny, ekonomiczny, dla spraw bezrobotnych i mniejszościowych. Jedni i ci sami ludzie grupują się coraz to inaczej, jak szkiełka w kalejdoskopie i tworzą coraz to nowe, niestety bardzo mało zajmujące obrazki. Gadania przytem ogromnie dużo, „uzgodnień“ na papierze jeszcze więcej, ale odroczeń najwięcej! Niemal każdy minister polski boi się panicznie komisyj sejmowych, a zwłaszcza posłów, referentów swojego budżetu. Zuchwałość niektórych z tych panów dochodzi też czasem do bezczelności, ale ministrowie truchleją przed nimi, bo zazwyczaj nie są pewni wszystkich funkcyj swego resortu. Ci sami ministrowie, którzy byli jako posłowie nieubłaganymi krytykami, pozwalającymi sobie od czasu do czasu na ostre wycieczki demagogiczne przeciw ministrom, lękają się tej demagogji jak ognia, gdy zasiądą w fotelu ministerjalnym. Strasznie małe poczucie swojego prawa, swojej racji, swojej odpowiedzialności, oto motyw stały tego strachu ministerjalnego. Wynikiem zaś strachu jest chęć złagodzenia, uspokojenia gwałtownych ataków poselskich; stąd