Strona:PL Ignacy Daszyński - Sejm rząd król dyktator.pdf/62

Ta strona została przepisana.

jąca o cząstkę władzy, o „listę cywilną“ (bo tak nazywa się płaca króla), o pozory, o blagę hołdu „kochanych poddanych“, o resztki purpury monarszej… Skoro już mamy się cofać, to chyba nie do epoki upadku władzy królewskiej (po przeklętej rewolucji francuskiej, która miała czelność ściąć króla i królowę!), lecz do czasów Ludwika XIV, t. j. o lat dwieście. „Państwo to ja!“ mówił ten świetny król francuski i ze stanowiska systemu rządzenia miał zupełną rację.
Kto chce pokonać „szachrajskie parlamenty“ nie może sam być szachrajem. Lepiej niech będzie warjatem. Prawdziwy król nie potrzebuje właściwie parlamentu, tak jak prawdziwy parlament nie potrzebuje króla.
Najsilniejszy parlament świata — angielski ma przed sobą najsłabszych królów, których trzyma zresztą głównie dla kolonij. Ale aby sobie takich królów wychować, musiał najpierw dla przykładu i przestrogi kazać ściąć głowę jednemu z nich…
Dziedziczność władzy królewskiej ma swoje dobre, ale również i złe strony. Nietylko rasa królów degeneruje się zbyt szybko, ale i umysłowość indywiduów królewskich znajduje się stale pod wpływem ogłupiających czynników. Trzeba być bardzo głupim, albo niezwykle mądrym człowiekiem, aby bez szkody dla swej umysłowości i dla swego charakteru wytrzymać nazywanie siebie codziennie „majestatem“, lub choćby tylko „wysokością“, znosić bez przerwy pochlebstwa i łgarstwa bardzo głupich ludzi i być niedoścignioną mądrością, cnotą, pięknością!… Można zostać chorobliwym manjakiem wielkości, jeżeli ciągle się słyszy głośne okrzyki „uradowanego ludu“, wiecz-