trza, przestrzeni, światła, ciszy, krzeseł i stołków, przyborów do pisania i obfitej porządnie utrzymywanej bibljoteki. Nie powinno się również z takiego klubu robić rodzaj sanktuarjum, do którego robotnicy przychodzą by oddać cześć i pokłon portretom ich wodzów, lub które pokazuje się wyższym urzędnikom czy cudzoziemcom jako „ognisko kultury“.
Co się tyczy bibljotek, sytuacja identyczna. Jakowlewa, pomocnica komisarza wychowania publicznego, stwierdza, że ilość bibljotek się zmniejsza i określa cyfry przewidziane w budżecie na nauczanie jako „alarmujące“. („Prawda“, 12 kwiecień 1929). „Na froncie bibljotek (sic!) sytuacja nasza jest stanowczo niepomyślna... Nasze zacofanie na froncie ruchu książkowego dotyka nas bardzo silnie“... czytamy w oficjalnej odezwie, redagowanej w jakimś ordynarnym wojskowym żargonie, niemożliwym prawie do przetłómaczenia („Prawda“, 4 sierpień 1929). Co najgorsze, to jakość tych książek jakie obowiązkowo i z urzędu dostarcza się do nielicznych istniejących bibljotek. Książek tych nikt nie chce czytać, zresztą zupełnie słusznie: powtarza się w nich znane formułki i zdawkowe komunały, publikowane już od szeregu lat niemal codziennie we wszystkich dziennikach, drukowane i przedrukowywane pod rozmaitą formą jako broszury, tomy, dzieła kompletne czy wybór dzieł. Autorami są politycy bez jakiegokolwiek kredytu moralnego ani autorytetu umysłowego, którzy zresztą zwalczają się wzajemnie w bezpłodnej i beznadziejnej polemice. Wszyscy o tem w Rosji wiedzą doskonale, ale żaden dziennik nie może
Strona:PL Istrati - Żagiew i zgliszcza.djvu/349
Ta strona została przepisana.