Zegarek wskazywał drugą w nocy. Milczenie grobowe w całym domu.
Szybko pochwyciłem zapałki, papier, i roznieciłem ogień w framudze okna. W chwilę potem, drżąc na całem ciele, przerażony moim czynem, zobaczyłem, jak ramy płoną i jak pokój zaczyna napełniać się dymem, a park się rozjaśnia. Ścisnąłem szczęki, ażeby nie krzyknąć na alarm, ale ostatecznym wysiłkiem woli chwyciłem pogrzebacz i wyrwałem dwa pręty, które upadły na wewnątrz, razem z płonącą ramą. Następnie złapałem sakiewkę, skoczyłem do parku i z całych sił zacząłem uciekać w kierunku muru!...
Oszołomiony czynem i zaskoczony ciemnościami, nie mogłem znaleźć otworu w murze. Rozpacz mnie ogarnęła i zacząłem biec tam i z powrotem, łamiąc gałęzie i kalecząc sobie twarz. Wreszcie z okrzykiem radości odnalazłem wyjście!...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Dwie godziny potem, przy pomocy kilku sztuk złota, znalazłem się po stronie Azji. O świcie, słońca patrzałem na szczyt Pery. Ogromne płomienie strzelały prosto do nieba, mszcząc mnie!... Jeszcze jeden pożar w Konstantynopolu...
Tegoż wieczoru wyzwolenia, dyliżans zawiózł mnie do małej greckiej oberży, w dwa dni potem spałem w Smyrnie, a osiem dni potem paliłem nargile w Bejrut.
Ale nie na tem koniec...
∗
∗ ∗ |