się twarzy, wyłaniającej się z mroku wieczornego i pomyślał, że jest podobną do tego wieczoru. Nikt nie potrafiłby określić wieku Stawra. A jednak Adrian zauważył, że włosy na skroniach zmieniły kolor i posiwiały.
— Czemu przyglądasz mi się w ten sposób? — zapytał Stawro zniecierpliwionym głosem — nie jestem na sprzedaż.
— Wiem, ale pragnąłbym dowiedzieć się, czy jesteś jeszcze młody, czy też jesteś już stary.
— Jestem i stary i młody, tak jak wróbelek...
— Racja, Stawro: jesteś wróblem.
Nastąpiło milczenie. Poczem Adrian dodał:
— Nie bierz mi za złe, mój kochany, ale radbym wiedzieć skąd wracasz, dokąd idziesz i jak ci się wogóle powodzi.
— Skąd wracam, dokąd idę? jest to zupełnie bez znaczenia. Powodzi mi się nienajgorzej, chociaż mam sporo kłopotów, moje dziecko.
I poklepał Adriana po przyjacielsku.
— Jakie kłopoty masz, Stawro? Co się stało? Czy zabrakło ci cytryn?
— O nie, cytryn jest poddostatkiem ale «uczciwi oszuści», których było tak wiele w dawnych czasach, przepadli jak kamień w wodę.
— Uczciwi oszuści? — zawołał Adrian — brzmi to niewiarogodnie: oszust nie może być uczciwym!
— Mylisz się! Znałem wielu uczciwych oszustów.
Stawro schylił się i patrzał na ziemię. Adrian odczuł, że mówi poważnie i pragnąc wyciągnąć z niego coś więcej, zaczął ostrożnie:
Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/17
Ta strona została przepisana.