Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/23

Ta strona została przepisana.

menty życia wiejskiego, które jaśniały przez chwilę i znikały na zawsze: pies szczekał, do szyby w oknie przylgnęła jakaś twarz, która starała się przebić wzrokiem ciemności; jakieś biedne chałupy, chylące się do ziemi, jakieś odemknięte podwórza.
Mniej więcej co dwie godziny Stawro zatrzymywał się przed jakąś karczmą, rozcierał koniowi oczy i uszy, podsuwał mu worek z sianem, nakrywał derą i z hałasem wprowadzał swoich towarzyszów do karczmy. Tam stawał się głośnym, wesołym, opowiadał żarty i anegdoty, zamawiał «litr wina i szklankę dla gospodarza» a następnie zwracał się bardzo uprzejmie do gospodarza, ażeby mu dał tytoniu — i wtedy powtarzał się kawał z tabakierką.
Adrian zauważył, że Mikhail, który znał Stawra zaledwie od dwuch dni, obserwuje go bezustannie. Korzystając z chwilowej nieobecności wędrownego handlarza, szepnął do przyjaciela:
— Co to za człowiek!... Tyle hałasu o nic!
Mikhail odrzekł:
— Jest to hałas, który chce stworzyć milczenie... Nie bardzo go rozumiem, ale jest w nim coś ukrytego.


∗                    ∗

Po siedmiogodzinnym marszu, około północy, wózek zajechał do wioski... Mżył drobny deszczyk. Ciemności były nieprzeniknione. Jakieś wściekłe psy ujadały zapamiętale i rzucały się na konia. Stawro obił je niemiłosiernie i podjechał pod jakąś bramę, o którą koń się potknął i omal nie upadł.