Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/36

Ta strona została przepisana.

mi oddać pieniędzy, to niech mnie przynajmniej nauczy swoich sztuczek, będę jak on oszukiwał ludzi». Trandair wzruszył ramionami: «Ależ on jest niespełna rozumu! Warjat». Teraz odezwał się chłop: »Nie, mój stary, nie zwarjowałem: oddaj pieniądze, albo mnie naucz. Uczciwość nie popłaca, chcę zostać takim oszustem, jak ty!» — «Nigdy nie byłeś uczciwym człowiekiem — zawołał Trandafir — przecież i ty pragnąłeś zabrać moje pieniądze, tylko ja byłem sprytniejszy od ciebie». — «Tak jest — przyznał chłop — nie byłem o wiele uczciwszy od ciebie, więc weź sobie dukata, a cztery mi oddaj! Jeżeli mi nie oddasz, rzucę się w nurty rzeki, a to jest grzech... W domu czeka mnie piękna i młoda żona... Pobraliśmy się z miłości. Pięć dukatów to był nasz cały majątek, który nosiła na naszyjniku. Wziąłem pieniądze, ażeby kupić dwa konie do uprawy roli...» Trandafir skoczył jak oparzony: «Idjoto jeden, zabierasz żonie swojej dukaty z naszyjnika, ażeby kupić konie? Nie wart jesteś młodej i ładnej żony!» — «Co robić» — rozbeczał się chłop. — «Co robić? pytasz, gamoniu jeden. Kraść, a żony nie pozbawiać naszyjnika». Trandafir zwrócił się do mnie: «Widziałeś już w swojem życiu tak głupiego Rumuna?» — zamyślił się, zapalił fajkę, splunął. Chłopisko zalewało się rzewnemi łzami. I wtedy Trandafir podszedł do niego bliżej, odjął mu ręce od twarzy i... wymierzył mu policzek. — «Czemu mnie bijesz?» — wrzasnął spoliczkowany. — «Boś głupi, nie lubię płaczących mężczyzn» — odrzekł cygan, łypiąc oczami niczem djabeł: — «Masz tu pięć dukatów i wracaj w swoje strony. Ale o świcie