trzeba było rozweselić, zmazywała pocałunkiem bolesne słowo, uspokajała zazdrosnego, wzruszała głupca.
Kyra postępowała inaczej. Wybujała i rozwinięta fizycznie, uchodziła za znacznie starszą, niż była w rzeczywistości. Z małym lekko zaokrąglonym noskiem, wystającym podbródkiem, dołkami w buzi, które bożek miłości podkreślił dwoma symetrycznemi «pieprzykami», roztrzepana, złośliwa, wesoła, kpinami, żartami, dowcipami irytowała swoich wielbicieli, a mnie na równi z nimi. Lecz, wielbiciele pragnęli otrzymać coś więcej, a ja uważałem, że otrzymują za wiele.
Mężczyzn, którzy odwiedzali dom mamy, nazywano gośćmi. Ci goście korzystali z każdej sposobności, ażeby ucałować ręce Kiry i jej sandały. A ona ciągnęła ich za brody, nalewała soku do fajek, i dawała im pić z własnego kielicha, a potem, żeby ich rozzłościć, tłukła kielich. Lecz po chwili wracała z najsłodszym uśmiechem i włosami muskała policzki obrażonych...
Wszystko to doprowadzało mnie do wściekłości, gdyż kochałem Kyrę znacznie więcej, niż mamę...Ubóstwiałem ją i nie znosiłem pieszczot, któremi darzył ją kto inny.
Któregoś wieczoru moja zazdrość została doprowadzona do ostateczności. Kyrze, podczas tańca, rozwiązało się sznurowadło od sandała. Oparła nogę o kolano jednego z gości, prosząc, by jej zawiązał rzemyk. Możecie sobie wyobrazić, jaka to była gratka dla szczęśliwca! Jak najdłużej przeciągał tę przyjemność, a ja śledziłem go okiem wilka!... Potem zaczął macać jej nogę w kostce, od kostki przeszedł
Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/56
Ta strona została przepisana.