Tego wieczoru nie musiałem stać na straży, tańczyłem więc z mamą, siostrą, sam i z obiema razem. Tańczyłem do utraty przytomności. Była to największa namiętność krótkich dni dzieciństwa, spędzonego w domu. Arabski taniec brzucha, który sam wykonywałem, był w dniu tym tak żywiołowy, że trzej grajkowie, prawdziwi znawcy tańca, winszowali mi, całowali i ściskali. Kyra była u szczytu szału, a mama zawołała:
— Och tak!... To jest mój syn, nie mam żadnych wątpliwości co do tego!...
Podczas ogólnego odpoczynku, Kyra zapytała, co się dzieje z jednym z najgorliwszych wielbicieli i czemu nie przyszedł.
— Gdy ostatnim razem wyskakiwał przez okno, zwichnął sobie nogę!... — rzekł jeden z gości.
Słowa te zasmuciły przysadzistego grajka, podszedł do oka i okiem mierzył przestrzeń, którą trzeba było przeskoczyć.
— Nie tak wysoko, najwyżej dwa metry, — uspokoił go jakiś gość — tylko nie trzeba skakać zbyt daleko, ale zsuwać się pocichutku. Na dole znajdziesz fez i gitarę...
Roześmiano się i rozpoczęto tańce.
∗
∗ ∗ |
Miało to miejsce w czerwcu, trochę przed żniwami.
Od strony podwórza, okna były zasłonięte ciężkiemi materjami, zaś w oknach, wychodzących na