Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/65

Ta strona została przepisana.

Dunaj, wisiały cieniutkie firanki. Byliśmy już pomęczeni, gdy blady świt zajrzał do pokoju. Ziewano... Powietrze było przesycone dymem. Matka podeszła do jednego z okien, otworzyła je i odetchnęła głęboko... Stojąc przy niej, Kyra i ja, przyglądaliśmy się zorzy, która oświetlała gaj wierzbowy.
Mama zwróciła się do swoich współbiesiadników i rzekła:
— Przyjaciele! Zabawa skończona!... Trzeba pójść spać...
W tej chwili rozległ się głośny odgłos ciała, spadającego na podwórze. Zadrżeliśmy. Po jakimś czasie usłyszeliśmy zgrzyt zamków i walenie w odrzwia.
— Uciekajcie... wdarli się na mur!
I podczas gdy ojciec z synem tłukli w drzwi, zaproszeni goście rzucili się do okien i zapominając o wszelkich środkach ostrożności, skakali jedni przez drugich i to z takim impetem jak gdyby mieli spaść na miękkie materace. Po kilku minutach dom był pusty, goście tarzali się na piasczystym brzegu, lecz o zatarciu śladów zabawy nie mogło być mowy.
Mama z całą odwagą otworzyła drzwi. Została pochwycona za włosy i rzucona na ziemię; brat zrobił to samo z siostrą. Widząc, jak bił moją biedną kochaną siostrzyczkę, złapałem nargilę i uderzyłem nią brata w głowę. Puścił Kyrę, rękę podniósł do głowy, która krwawiła, i — rzucił się na mnie. Miał jakieś dwadzieścia lat i był niezmiernie silny. Póty mnie walił, póki mi krew nie pociekła przez usta i nos. Podczas tego ojciec tłukł matkę. Porwał na niej ubranie i bił bez ustanku. Leżała bez czucia, a on bił ją dalej!